Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z Andrzejem Krzywym, liderem zespołu De Mono, o nowej płycie "No Stress"

Joanna Weryńska
Wyluzowany Andrzej Krzywy z resztą De Mono.
Wyluzowany Andrzej Krzywy z resztą De Mono. fot. Sony Music.

Czy praca nad krążkiem upływała panom do tego stopnia przyjemnie, że postanowili zatytułować go "No Strees"?
Dokładnie tak. Nagrywaliśmy tę płytę całkiem na luzie. Nie czuliśmy żadnej presji. Nie sililiśmy się też na supernowoczesne rozwiązania. Właśnie stuknęła nam czterdziestka. To taki dziwny moment w życiu, kiedy dochodzi się do wniosku, że nie ma się już co stresować i należy po prostu żyć. Ale sam tytuł płyty wpadł mi do głowy, kiedy byłem na wakacjach. Wypoczywałem akurat w takim miejscu, gdzie to hasło obowiązuje na każdym kroku. Cokolwiek chciałem załatwić, mówiono mi "Przyjdź jutro, no stress". To mi się spodobało. Dlatego też na nowej płycie śpiewam o tym, żeby zatrzymać się wreszcie w biegu i zacząć łapać chwile.

A jednak nawet na teledysku promującym płytę, co chwilę patrzy pan na zegarek...
Bo ja napisałem piosenkę nie o zatrzymaniu czasu w muzyce, tylko w życiu. A naprawdę warto to zrobić, chociażby po to, żeby z kumplem wypić kielicha.
Albo się zakochać. Zwłaszcza gdy śpiewa się miłosną balladę z taką piękną kobietą, jaką jest aktorka Anna Dereszowska... Nasza współpraca z Anią rozpoczęła się już przy okazji poprzedniej płyty. Zespół De Mono musi mieć jakąś muzę. Kiedyś była nią Agnieszka Maciąg, teraz jest to Ania. Ona nie tylko jest piękną aktorką. Umie też nieźle śpiewać. Liczymy, że może kiedyś ona nas też wykorzysta nagrywając własną płytę. Na pewno byłaby to ciekawa mieszanka.

I pewnie stałaby się hitem, tak jak większość piosenek De Mono. Mają panowie jakiś przepis na przebój?
Przez ćwierć wieku staramy się nagrywać takie utwory, których teksty i melodie łatwo ludziom zapamiętać. Dzięki temu słuchacze, przychodzący na nasze koncerty, często uświadamiają sobie, że piosenki De Mono towarzyszyły ważnym wydarzeniom w ich życiu, takim jak pierwszy pocałunek czy narodziny dziecka. Kiedyś podchodzi do mnie facet, pokazuje mi córkę i mówi: - Ta dziewczynka jest owocem piosenki "Kochać inaczej". Muszę przyznać, że gdy popatrzyłem na ten kilkunastoletni owoc, to byłem pod wrażeniem. Udał się w stu procentach. I to nie jest odosobniony przypadek (śmiech).

Zastanawiam się, jak to jest, że kolejne pokolenia słuchają przebojów De Mono, a panowie sprawiają wrażenie, jakby się nie starzeli.
To muzyka działa na nas tak odmładzająco. Dzięki niej z wiekiem szlachetniejemy i nabieramy smaku, jak wino (śmiech).

Kiedy to słyszę, to nie chce mi się wierzyć, że pana muzyczne doświadczenia rozpoczęły się od gry na mandolinie za karę...
O tak, mandolina była największym koszmarem mojego dzieciństwa. Tato mówił: Pokaż dzienniczek. Jeśli w tym dzienniczku było coś nie tak, to musiałem grać na mandolinie. I z czasem ten instrument stał się moim przekleństwem. Do tego stopnia, że całkowicie zrezygnowałem z muzyki. Dopiero gdy dorosłem, wróciłem do niej. Okazało się, że najlepszą metodą, by trafić do kobiecego serca, jest gitara. Nigdy jednak nie przypuszczałem, że będę śpiewał.

To jak do tego doszło?
Szukaliśmy akurat wokalisty do De Mono. Okazało się, że jedyną osobą, która zna wszystkie teksty, jestem ja. Sporo stresu kosztowało mnie jednak, żeby stanąć na czele grupy i zaśpiewać.

Ale teraz chyba pan już lubi śpiewać ?
O tak! Zwłaszcza gdy jadę samochodem i zatrzymują mnie panowie policjanci. Zwykle darują mi mandat, ale w zamian proszą o "Statki na niebie".

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto