Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Premier Tusk odwiedził zalane Kobiernice

Sławomir Cichy
Porąbka Kobiernice, premier Donald Tusk u powodzian
Porąbka Kobiernice, premier Donald Tusk u powodzian Fot. Lucyna Nenow
Niezwłoczna wypłata zaliczek z budżetu państwa dla tych powodzian, którzy z powodu trudnej sytuacji materialnej nie mogą czekać na oszacowanie szkód. Wypłaty na remonty domów zarówno dla nieubezpieczonych, jak i tych którzy mają ważne polisy.

Ubezpieczeni mogą dodatkowo liczyć na wsparcie premiera, jeśli chodzi o rozmowy z towarzystwami ubezpieczeniowymi, by przyspieszyły szacowanie strat i wypłatę odszkodowań. Donald Tusk brodząc po kolana w wodzie składał wczoraj obietnice mieszkańcom Kobiernic nad Sołą w powiecie bielskim.

Niestety już wiadomo, że wysokość wypłat z budżetu będzie uzależniona od liczby poszkodowanych w całej Polsce. - Im większa będzie skala strat, tym siłą rzeczy mniejsza pomoc przypadająca dla każdego człowieka - powiedział premier. Tusk oceniając sytuację w gminie Porąbka, której częścią są właśnie Kobiernice, zwrócił uwagę, że poważniejszy problem jest w wielu miejscowościach Małopolski. - Tam nieraz chodzi o ratowanie życia - stwierdził dodając, że zagrożona jest m.in. jedna z elektrowni. - Rozumiejąc waszą trudną sytuację musimy zadbać dzisiaj przede wszystkim o tych, którzy są kompletnie odcięci od świata, bo zerwało mosty, drogi są nieprzejezd-ne, a trzeba im dowieźć jedzenie - mówił szef rządu mieszkańcom Kobiernic.

Mieszkańcy narzekali głównie na uwiąd decyzyjny. - Wczoraj mogłem się zakrzyczeć na śmierć o pomoc i jej nie otrzymałem - mówił jeden z mieszkańców ul. Sportowej. - Jeśli stwierdzimy jakiekolwiek zaniedbanie, to nie będę ani sekundy się litował nad tymi, którzy podjęli nietrafne decyzje z własnej winy - powiedział premier.

Za kilka dni ma odwiedzić miejscowość ponownie, żeby sprawdzić jak wygląda sytuacja. Późnym latem przyjedzie po raz trzeci, by zobaczyć, jak została wykorzystana pomoc.

W sekretariacie wójta gminy Porąbka Czesława Buka od rana panowała nerwowa atmosfera. Do powodzian miał tam przyjechać premier Donald Tusk.

Tymczasem drogi dojazdowe do miejscowości są zalane i nawet nie wiadomo, czy szef rządu przedrze się z Małopolski, gdzie wizytuje poszkodowanych w Proszówku i Pcimiu. Strażacy kierują ruchem wahadłowym albo stawiają pachołki ze znakami zakazu ruchu odcinając kolejne wsie od głównego traktu. Duże siły skierowane zostały do obrony przed wodą trasy Kraków-Bielsko. To ostatnie połączenie Porąbki ze światem.

- Sypany jest żwir i duże kamienie, bo w okolicach tamy na Sole podmywało drogę. Na razie wygrywamy z naturą. Gdyby nie szybka akcja, już byśmy ten odcinek stracili, a wraz z nim dojazd na zaporę - mówi na miejscu akcji Jarosław Wojtasik z Komendy Wojewódzkiej Straży Pożarnej, od niedzieli w terenie.

Agnieszka Gąsiorek, szefowa sekretariatu wójta, odkłada słuchawkę. - Właśnie się dowiedziałam, że jesteśmy odcięci od świata. Jeśli szukacie szefa, to najlepiej łapać go na komórkę - od rana jest gdzieś w terenie. Objeżdża miejsca największego zagrożenia powodziowego.

Tymczasem wojewoda śląski Zygmunt Łukaszczyk nerwowo przemierza krokami szerokość remizy w pobliskich Kobiernicach, gdzie o czternastej ma dotrzeć premier. Dotarł w końcu godzinę później.

- To już szósta powódź w gminie, jaką mam w ciągu trzynastu lat swojego urzędowania - słychać głos mężczyzny ubranego w moro. To wójt Bułka podsumowuje na głos swoje kadencje. Pierwsza woda nadeszła jak wszędzie na południu w 1997 roku, ale potem były jeszcze powodzie w 2000, 2001, 2002, 2005, no i ta teraz. Kto wytrzyma taki napór żywiołu?

- Nie ma wsi w gminie, gdzie nie byłoby strat. Usuwaliśmy skutki wody w Porąbce, Bujakowie, Czańcu, a teraz najgorzej jest w Kobiernicach - mówi wójt. Zrobił też szacunek strat.

- W ciągu dekady wydaliśmy na naprawy z własnych pieniędzy 33 mln zł. To całkowity budżet jednego roku. Jakby w ogóle nie istniał. Zamiast się rozwijać, musimy ratować to, co już wybudowane - dodaje.

Na drugim końcu Kobiernic przy ul. Zamoście 2, Leszek Sztafa palcami mierzy wysokość wody od kładki, na Młynówce. To mała rzeczka, która w ciągu kilku godzin stała się poważnym zagrożeniem dla wielu stojących przy niej domów. Jeśli zmyje przeprawę, Sztafa zostanie w swoim domu jak Robinson na bezludnej wyspie.

- W poniedziałek brakowało dwóch palców, żeby się przelała, dziś brakuje całej dłoni, więc woda opada - mówi pan Leszek ale jakoś bez przekonania. - Ja jestem szczęśliwa, że rano idę do pracy. Nie muszę patrzeć jak dom podmywa. Trzydzieści lat chałupa stoi w tym miejscu, ale takiej wody nigdy nie było - dodaje Janina Stafa, żona Leszka. Ale oboje wiedzą jedno. Gorzej niż na ul. Sportowej nie ma nigdzie w gminie. - Tam ludzie brodzą w wodzie po kolana. Pod numerem 32, to na parterze nie będzie czego ratować. Tłum się zebrał, bo premier ma przyjechać, ale co on pomoże - komentuje kobierniczanin.

Dlaczego szef Rady Ministrów wybrał akurat to miejsce, nie wie nawet wojewoda. - Podajemy kilka propozycji, ale to w Warszawie ostatecznie zapada decyzja dotycząca miejsca przyjazdu. O tym, że będą to Kobiernice, dowiedzieliśmy się w poniedziałek wieczorem - mówi wojewoda Zygmunt Łukaszczyk.

A na ul. Sportowej już gęstnieje tłum oczekujących na premiera. Środkiem jezdni płynie potok. Tak na łydkę głęboki. Baseny zamiast ogródków ma większość mieszkańców. Woda napływa z pól i potoku zwanego Strugą.

Jan Komeczny z ul. Kęckiej uważa się za szczęściarza. Do niego woda nie doszła. Przyszedł popatrzeć jak radzą sobie mieszkańcy ul. Sportowej i Wczasowej. No i ciekawe, co premier powie, bo, że naobiecuje pomocy, to nikt nie ma wątpliwości. Kawalkada samochodów ze znudzonymi czekaniem na premiera mieszkańcami gminy, pojechała zobaczyć jak trzyma się kładka przez Sołę do Kęt. To najpopularniejszy skrót, który na rowerze można w kilkanaście minut dojechać do miasta. - I po kładce - podsumowuje Dariusz Koziołek. Rzeka bardziej przypomina w tym miejscu jezioro, tyle, że w jeziorach woda raczej jest stojąca, a ta rwie w stronę Wisły na złamanie karku.

Jedzie! Jedzie! Krzyczy ktoś spod numeru dwunastego, a funkcjonariusze BOR robią przejście premierowi pod numer szesnasty. Tu, niby samoistnie, przy wjeździe do garażu powstał sztab "do rozmów z mieszkańcami". Dziennikarze zaprawieni w bojach o jak najlepsze miejsce przy VIP-ach, nie dają szans tubylcom. Ale Donald Tusk najpierw chce pogadać z wojewodą. Potem z mieszkańcami, a dziennikarze będą mieli szanse zadać pytania na deser.

- Największy żal mamy do władz lokalnych o to, że na jakąkolwiek decyzję trzeba czekać godzinami. Boją się decydować o czymkolwiek. Gdyby wodę z zapory puszczono w niedzielę dziś nie byłoby takich problemów - mówi jeden z mieszkańców, a drugi dodaje - prosiliśmy o pomoc, prosiliśmy, ale najważniejsza dla wójta jest Porąbka. Kobiernice w ogóle się nie liczą!

- Panie premierze, proszę pozwolić, że wyjaśnię - rozpoczyna wójt Czesław Bułka. - W pierwszych godzinach walki z żywiołem skupiliśmy się na ochronie linii energetycznych i trafo. Utrata zasilania spowodowałaby ogromne problemy i straty na kilka tygodni...

- To trzeba było poinformować nas, że nie przyjedziecie, bo są ważniejsze zadania niż to czy nas zaleje czy nie - nie daje za wygraną poszkodowany.

Premier nie chce się angażować w lokalny konflikt, ale nie pozostawia go bez komentarza. - Zapamiętajcie, kto co zawalił, kto co spieprzył. Jeśli chodzi o decyzje dotyczące spuszczania wody ze zbiorników, to ja od wczoraj w nocy kompletuję wszystkie informacje. Jeśli stwierdzimy jakikolwiek zaniedbanie, to nie będę ani sekundy się litował nad tymi, którzy podjęli nietrafne decyzje z własnej winy - powiedział szef rządu. Obiecał pomoc państwa wszystkim którzy ucierpieli w powodzi.

- Wierzyć mu? - pyta Zofia Baścik i prowadzi nas do swojego domu, gdzie poziom wody w pokojach i kuchni na parterze nie różni się od tej stojącej na drodze. - A w kotłowni można wpaść po udo - opowiada.

Lodówka, zamrażarka, wózek i zabawki dziecka wyglądają nierealnie zanurzone w wodzie. Łóżko, szafy i drzwi już pęcznieją od wilgoci. - Nie ma co ratować. Położyliśmy się wieczorem w suchym a rano okazało się, że pływamy. Stracić dorobek życia jest bardzo łatwo, ale wyciągnąć odszkodowanie nie tak prosto. Ale jak premier obiecał pomoc, to chyba dotrzyma słowa. I sama sobie dopowiada - Obiecał też przyjechać za parę dni, to chyba nie chce nas tak bez pomocy zostawić, na pewno nie chce.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto