Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Katowiczanin wezwał policję do aut na ścieżce rowerowej i... spędził noc w areszcie

Justyna Przybytek
Maciej Psych Smykowski na ulicy Kochanowskiego w Katowicach
Maciej Psych Smykowski na ulicy Kochanowskiego w Katowicach
Katowiczanin, członek działającego przy Urzędzie Miasta Zespołu Rowerowego, interweniował w sprawie aut blokujących drogę rowerową na ulicy Kochanowskiego w centrum Katowic. W efekcie został zatrzymany i noc spędził w areszcie. Dlaczego? Zarzucono mu uszkodzenie mienia "o wartości przekraczającej 500 zł", a policjanci stwierdzili, że "zachodzi obawa ukrycia". Tyle wystarczyło, aby katowicki aktywista i społecznik spędził w areszcie - jak wyliczył - 22 godziny.

Można w Katowicach być aresztowanym za potrącenie lusterka? Można. Chciałbym byśmy jednak byli państwem prawa i takie zdarzenia nie miały więcej miejsca – komentuje zajście Maciej Psych Smykowski, ekolog, członek rady Pożytku Publicznego w Katowicach, przedstawiciel Zespołu do Spraw Polityki Rowerowej w Katowicach, współprzewodniczący katowickiego koła Partii Zieloni.

W czym rzecz? Smykowski to zapalony rowerzysta, który właśnie na dwóch kółkach przemierza miasto. Drogą rowerową na ulicy Kochanowskiego jeździ regularnie. Regularnie też mija zaparkowane na ścieżce samochody.

- Od kilku lat istnieje problem parkowania samochodów na ulicy Kochanowskiego – zarówno dostawczych jak i osobowych. Dlatego od kilku lat rowerzyści postulowali o wprowadzenie barierek bądź innych ograniczeń umożliwiających płynny przejazd, tak by parkujące auta nie blokowały drogi – przypomina. Postulaty przeszły bez echa.

Rowerzysta dzwoni na policję, kilka godzin później ląduje w areszcie

W miniony poniedziałek Smykowski, jak opowiada, zastał na ścieżce rowerowej na ulicy Kochanowskiego trzy auta. Zadzwonił na policję, wkrótce na miejsce przyjechał patrol mundurowych.

- Został wezwany do wystawienia mandatu trzem autom stojącym na drodze rowerowej, ale uznał za ważniejszą kwestię, że zostało potrącone lusterko – dodaje Smykowski. Jak przyznaje, jadąc drogą mógł potrącić ręką lusterko. - Nie ma jednak dowodów, że je uszkodziłem. Drogą rowerową na Kochanowskiego przejeżdżają setki rowerzystów, do uszkodzenia mogło dojść wcześniej – tłumaczy. Dodatkowo zarzucono mu, że porysował karoserię jednego z zaparkowanych na ścieżce aut. - To już zdecydowanie nieprawda - odpowiada.

Jak było rzeczywiście i czy to Smykowski uszkodził lusterko, ustali ostatecznie sąd, bo katowiczanin za zniszczenie mienia będzie miał sprawę karną.

Areszt za szkodę w wysokości 500 zł?

Pozostaje jednak pytanie, czy zniszczenie lusterka - o co jest podejrzany - było wystarczającą przesłanką, aby Smykowskiego zatrzymać w areszcie na całą noc. Policję na Kochanowskiego katowiczanin wezwał w poniedziałek przed godziną 15. Jak wspomina w areszcie na ulicy Lompy znalazł się około godz. 19., wyszedł z niego we wtorek o 10. rano. Dlaczego w ogóle trafił do aresztu?

- Dokonał zniszczenia mienia o wartości przekraczającej 500 zł pojazdu seat ibiza, poprzez uszkodzenie prawego lusterka oraz zarysowanie powłoki lakierniczej prawego błotnika oraz prawych przednich drzwi (…). Zachodzi obawa ukrycia – napisali policjanci z protokole z zatrzymania. Ukrywanie się byłoby niezmiernie trudne, bo Smykowski jest osobą w Katowicach dość rozpoznawalną, jest miejskim aktywistą, działaczem Zielonych, współpracuje z licznymi organizacjami pozarządowymi w mieście. Bywa na wielu manifestacjach, protestach, happeningach, niemal każdego dnia przemierza centrum Katowic na swoim niepozornym składanym rowerze.

- W sumie od momentu telefonu na policję, do wyjścia z komisariatu straciłem dwadzieścia dwie godziny. Zostało wydane trochę publicznych pieniędzy na moje utrzymanie w areszcie. Kilkudziesięciu moich znajomych traciło czas wydzwaniając wszędzie gdzie się dało, aby mnie zlokalizować i spróbować racjonalnie wytłumaczyć sobie, czemu z szanowanego obywatela stałem się osadzonym. Tyle strat, które objęły tyle osób, tylko dlatego, że Podstawowa Sieć Infrastruktury Rowerowej w Katowicach nie zabezpiecza rowerzystów przed nonszalancją kierowców i niekompetencją jednego patrolu… - komentuje zdarzenie Smykowski.

Policja: patrol pojechał do awantury między rowerzystą a kierowcami

O komentarz do sprawy poprosiliśmy katowicką Policję. Mundurowi utrzymują, że na Kochanowskiego wysłano policjantów z ogniwa interwencyjnego do "awantury między rowerzystą a kierowcami". - Na miejscu policjanci zastali rowerzystę, świadków oraz kierującą, której samochód częściowo był zaparkowany na ścieżce rowerowej. Z relacji świadków wynikało, że kierujący rowerem umyślnie zarysował karoserię (błotnik i drzwi) i uszkodził lusterko zaparkowanego tam seata. Właścicielka samochodu złożyła wniosek o ściganie sprawcy zniszczenia mienia. Pokrzywdzona oszacowała straty na kwotę ponad 500 zł. Mężczyzna został zatrzymany i trafił do policyjnego aresztu - wyjaśnia Aneta Orman, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Katowicach. Jak dodaje dzień po zdarzeniu zatrzymany usłyszał zarzut zniszczenia mienia.

- Ze zdarzenia została sporządzona dokumentacja i z tego postępowania zostaną wyłączone materiały do odrębnego prowadzenia w sprawie o wykroczenie (parkowanie w miejscu niedozwolonym) - dopowiada.

Dlaczego zdecydowano się zatrzymać Smykowskiego, na to pytanie w czwartek nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Tymczasem katowiczanin zapowiada, że złoży zażalenie na działania policjantów.

- Awantura wybuchła, bo wezwałem policję - ocenia Smykowski. - Nie byłoby ani awantury, ani sprawy w sądzie, gdybym nie wykonał telefonu. Gdybym rzeczywiście celowo uszkodził auto, nie dzwoniłbym na policję - dodaje.

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto