Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Józef Tusk i inni. Niemiecki niewolnik

Barbara Szczepuła
Wyrzucona z domu Juliana Tusk nie mogła pójść spać do rodziców, ani do siostry, bo hitlerowcy ustawili straże pod ich drzwiami. Nie wiedzieli na szczęście, że jej druga siostra mieszkała w Sopocie.

Wyrzucona z domu Juliana Tusk nie mogła pójść spać do rodziców, ani do siostry, bo hitlerowcy ustawili straże pod ich drzwiami. Nie wiedzieli na szczęście, że jej druga siostra mieszkała w Sopocie. Tam się w końcu schroniła z najmłodszymi dziećmi.
****

19 marca 1940 roku Józef Tusk wraz z grupą innych przymusowych robotników pracujących u bauerów został przetransportowany do obozu Stutthof.
Przydzielono go początkowo do komanda pracującego przy równaniu wałów ochronnych w Reimerswalde, niedaleko Tiegenhof czyli Nowego Dworu. Potem do stoczni Schichaua w Elblągu.
Stutthof – niemiecki obóz koncentracyjny w pobliżu wsi Sztutowo w województwie pomorskim – podaje Encyklopedia PWN. - W ponad 60 podobozach więziono około 110 tysięcy osób (zginęło około 65 tysięcy), początkowo głównie Polaków, następnie obywateli innych okupowanych krajów.
„Zginęło około 65 tysięcy osób” to zdanie zamieszczono w nawiasie. Hasła w encyklopedii muszą być krótkie, ale wyobraźmy sobie te sześćdziesiąt pięć tysięcy, to przecież całkiem pokaźne miasto, takie jak Starogard Gdański (około 50 tysięcy) i Kartuzy (około 16 tysięcy) razem wzięte. Czy można wrzucić wszystkich do jednego worka, czy też – żeby zrozumieć tragedię – należałoby spojrzeć na śmierć indywidualnie, a więc po kolei każdego z tych, którzy rozstrzelani zostali w Wielki Piątek 22 marca 1940 roku, a było ich około sześćdziesięciu, wybitnych działaczy Polonii gdańskiej, na przykład bankowiec Feliks Muzyk, doktor Bernard Filarski, ksiądz Bronisław Komorowski …
A czemu pominąć młodego człowieka, o którym opowiada mi były więzień obozu, Izydor Adamski? Ów chłopak, którego nazwiska już dziś pan Adamski nie pamięta, kolega z tej samej sztuby, w rozpaczy wbił sobie znalezione gdzieś ostrze scyzoryka w serce. Albo nauczyciel, który dwukrotnie próbował się powiesić na drewnianym haku. Za pierwszym razem hak się ułamał, za drugim odratowali go koledzy. Niedługo potem rzucił się na ogrodzenie z drutu kolczastego i to ostatecznie załatwiło sprawę.
A ci, których zakatowano, zagłodzono, zamęczono, zastrzelono, których rozszarpały psy, ci, którzy zmarli na tyfus, a wszy były straszne, słoma na pryczy aż się ruszała i gdy tylko więzień kładł się rzucały się na niego i błyskawicznie pokrywały całe ciało… Ci, którzy zmarli na krwawą biegunkę…
- A ten Rosjanin – wspomina pan Adamski - pod którym urywał się sznur…

Ci, których zabito zastrzykami…
Ci, których zagazowano cyklonem B?

Jednorazowo w komorze mieściło się 150 osób. Fabryka śmierci pracowała na pełnych obrotach, tak życzył sobie Himmler, który w listopadzie 1941 roku wizytował obóz (w muzeum wiszą zdjęcia Himmlera z komendantem obozu Maxem Pauly, siedzą przy obiedzie za pięknie nakrytym stole udekorowanym kwiatami i jedzą obiad). Himmler zdecydował, że także tutaj będzie się „prowadziło politykę eksterminacyjną Żydów”, powstała więc komora gazowa i krematorium, pociągi wiozące Żydów przybywały z całej Europy…
A marsz śmierci? Więźniowie padali jak muchy, słabszych, chorych dobijano, żeby nie zwalniać tempa… Jedenaście tysięcy mężczyzn i kobiet „nadających się do marszu”, ubranych w pasiaki, otulonych w koce, z kawałkiem chleba pod pachą, w drewniakach na nogach – wynędzniałych, głodnych, chorych, wlokących się w asyście esesmanów i ich psów. Szli w śniegu bocznymi drogami, przy dwudziestostopniowym mrozie, pokonując codziennie po trzydzieści kilometrów.
Wyszli ze Stutthofu 12 stycznia 1945 roku Szli najpierw do przeprawy promowej przez Wisłę, potem dalej przez Cedry Wielkie i Cedry Małe w kierunku Pruszcza Gdańskiego, przez Pręgowo, Kolbudy, Żukowo, Przodkowo, Pomieczyno, Luzino. Z pierwszych kolumn ginęło po drodze dwie trzecie. Tych, którzy dotarli do morza i padali już ze zmęczenia, topiono.
Oni wszyscy stanowią to 65-tysięczne miasto zmarłych.
Ten nawias w encyklopedii.

*

Józef Tuska w sierpniu 1941 roku, a więc jeszcze przed wizytą Himmlera, wywieziono z obozu Stutthof do obozu Neuengamme koło Hambugra.

*

Jego żonę, Julianę Tusk tego samego dnia, kiedy aresztowano jej męża, czyli 1 września 1939 roku wyrzucono z mieszkania.
- Mam małe dzieci – płakała - gdzie mam iść?
- Zdychaj razem ze swoim pomiotem!

*

Józef i Juliana Tuskowie poznali się w polskim chórze „Harmonia” przy kościele Emaus w Gdańsku. Pobrali się i mieli pięcioro dzieci: najstarszy był Donald, który urodził się w 1930 roku.
Skąd to imię?
Juliana, jeszcze jako panna, pojechała kiedyś do Berlina, w tym samym czasie przebywał tam pewien angielski lord, o którym rozpisywały się gazety. Lord miał na imię Donald. Juliana wróciła do Gdańska, wyszła za mąż, a gdy urodził się syn, oznajmiła, że musi mieć na imię właśnie Donald.
Po latach Donald Tusk nazwie tak swojego syna, który – dla odróżnienia od Donalda-seniora – nazywany będzie w rodzinie Donkiem.
Dwa lata po Donaldzie urodziła się Julianie i Józefowi Tuskom Eleonora, czyli Lola, po następnych dwu latach przyszła na świat Ewa-Maria. W 1935 urodził się drugi syn, Bronisław, zwany Bunim i w 1936 - Rajmund.
- Co wiemy o przodkach mojego ojca? - pan Rajmund Tusk wyciąga dokumenty. Na ścianach jego mieszkania wiszą obrazy, które namalował ojciec. „Ostatnia Wieczerza”, a obok wielki olej przedstawiający żaglowce na morzu.
Ojciec Józefa Tuska, też Józef, urodził się w Gdańsku w 1870 roku, a zmarł w 1910. Pochowano go na cmentarzu przy Kartuskiej w Gdańsku. Jego ojciec z kolei, Johann Tusk urodził się we wsi Czarlin koło Klukowej Huty na Kaszubach w 1831 roku i to on zapewne przeniósł się do Gdańska, bo jego dzieci tu już przychodziły na świat.
Mama, Juliana, de domo Jeżewska, też pochodziła z kaszubskiego rodu, który jeszcze wcześniej osiedlił się w Gdańsku.

*

Ale wracajmy do 1 września 1939 roku. Wyrzucona z domu Juliana Tusk rozwozi dzieci do krewnych. Dwoje młodszych Rajmunda i Ewę przygarnęli dziadkowie Jeżewscy. Buniego zawiozła do swojej siostry Anny do Langfuhr, a najstarsi: Donald i Lola zostali z nią. Przez kilka nocy spali na cmentarzu przy Kartuskiej. Juliana nie mogła pójść spać do rodziców, ani do siostry, bo hitlerowcy ustawili straże pod ich drzwiami. Nie wiedzieli na szczęście, że jej druga siostra mieszkała w Sopocie. Tam się w końcu schronili.
- Mama – opowiada Rajmund Tusk – dostała z czasem pracę w księgowości w fabryce Gerharda Schatza. Była to spora firma produkująca perfumy i mydło. Przy dzisiejszej ulicy Bohaterów Monte Cassino Schatz miał też duży sklep. Mama zamieszkała w suterenie budynku fabrycznego i ściągnęła nas wszystkich do siebie. Z czasem udało jej się znaleźć mieszkanie na strychu kamienicy przy głównej ulicy Sopotu, która teraz nazywa się Zwycięstwa, a wówczas Adolf-Hitler-Strasse. Zamieszkaliśmy tam, jak się okazało już na stałe, bo i po wojnie zostaliśmy w tym właśnie mieszkaniu.
- Pamiętam, że często chodziliśmy do „Gwiazdy Morza” modlić się o powrót taty.

Ktoś z rodziny miał zdjęcie Józefa Tuska z obozu w Neuengamme: stoi taki chudy z łopatą...
– za tydzień w Rejsach następny odcinek „Wielka litera P”.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto