Pasażerowie muszą nauczyć się natomiast zwrotu „Przepraszam a dokąd jedzie tenpociąg?” lub kierując się słowami piosenki Maryli Rodowicz „wsiąść do pociągu byle jakiego”. Jak można się dowiedzieć z informacji rozwieszonych na peronach, „PR” uzasadniają swoją decyzję wglądami ekonomicznymi. Co oznacza to dla pasażerów? Czy im to się opłaca?
Po pierwsze podróżni nie będą informowani o opóźnieniach, które na porządku dziennym irytują szczególnie spieszących się do pracy. Po drugie w przypadku zmiany peronu, z którego ma odjechać pociąg (a co zdarza się często), pasażerowie będą dowiadywać się w ostatniej chwili, w chwili, gdy zorientują się, że stoją w niewłaściwym miejscu (już nie wspominajmy o czasie). Zresztą może się okazać, że po pokonaniu kilkudziesięciu schodów w dół i górę na peronie stoi nie ten pociąg, na który się czeka – w końcu głośniki milczą a sport to zdrowie. Po trzecie głos megafonisty jest dla wielu osób zbawieniem porównywalnym do znaku wskazującego drogę błądzącemu. Nie mam tu na myśli jedynie nierozgarniętych lub zaspanych podróżnych, którzy nie są jeszcze pogodzeni z tym, ze musieli wstać z łóżka, lecz głównie osoby starsze, niewidome lub słabo widzące, których stan zdrowia nie pozwala na zorientowanie się z którego peronu dany pociąg
odjeżdża.
Ciężkie jest więc życie pasażerów, ale przecież dyrektorzy finansowi „PR” czuwają i zmuszają codziennie tysiące pasażerów do parafrazy „choćbym szedł głuchym peronem, wsiąść do pociągu się nie ulęknę”.
Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?