Wiersz Pawła Górniaka:
Moja wielka "śniegowa miłość..."
Jakiś czas temu to już było
gdy zimą śnieżną i mroźną
owe tak miłe, wspaniałe i bardzo ważne
jak się wkrótce miało okazać wydarzenie
mi się przytrafiło.
Wtedy to na prośbę mojej sąsiadki
zalegające na dachu jej komórki
dość obfite już ilości śniegu usuwałem
i przy czynności tej dzielnie
raz za razem łopatą śniegową machałem,
a przy okazji w ten oto to sposób
do swojego skromnego kieszonkowego
nieco grosza sobie dorabiałem...
Gdy już dach owej komórki
należącej do mojej sąsiadki
dzięki moim wysiłkom i ambitnym staraniom
zalegającego na nim śniegu został pozbawiony,
to i ja zaraz też byłem z tego faktu
bardzo szczęśliwy, dumny i ogromnie zadowolony...
Postanowiłem jeszcze tylko
jego dolne obejście uporządkować
i zaraz po tym do swojego domu
w celu odpoczynku i ogrzania się ewakuować...
Ale gdy już tak sobie to obejście porządkowałem
nagle ni stąd, ni zowąd
jakąś śnieżną zjawę ujrzałem,
która się przy tym jakoś tak śmiesznie poruszała
oraz w dziwnych figurach wyginała...
Jako, że wokół już ciemno się zrobiło
nie powiem, żeby mi z tego powodu do śmiechu było,
strach dopadł mnie nie mały
i to tak, że drżałem cały...
Jednak to było nic,
wobec ogromu tego przemiłego widoku piękna i czaru,
który już chwilkę później
w tej dotąd całkowicie zaśnieżonej postaci odkryłem
i którą olśniony oraz zachwycony byłem!
A było nim dziewczę piękne i tak cudnej urody,
że z powodu duszności, które nagle mnie naszły
i zaskakującej suchości w ustach,
natychmiast zapragnąłem łyka wody dla myśli ochłody...
Agata, tak na imię
to spotkane przeze mnie niewieście cudo miało,
i to było jedyna informacja,
którą udało mi się od niej uzyskać
zanim z tego wielkiego wrażenia na jej punkcie
całkowicie mnie na dłuższy czas zatkało...
Dopiero po tym i ja się jej przedstawiłem grzecznie
oraz przywitałem mile i serdecznie...
Jak się w czasie naszej rozmowy okazało
gdy ja ten śnieg z dachu tej komórki
tak z zapałem wielkim pod sam koniec
tej swojej tam pracy zrzucałem
to Agata akurat dołem przechodziła
i na moją "lawinę" śnieżną
trochę przez przypadek, a trochę też
przez moją nieuwagę się naraziła...
Całą jej postać spadający z dachu
puch śniegowy okrył bardzo szczelnie
i aby się go pozbyć
zaskoczona tym faktem dziewczyna
dosyć długo musiała z nim walczyć i to dzielnie...
A wtedy to właśnie już ja
naprzeciwko niej się pojawiłem,
czym ją podobno też nie mniej
niż ona mnie zaskoczyłem...
A gdy już pierwsze nasze
wzajemne oszołomienie minęło
i powitanie nasze także było już za nami,
a i śnieg strzepany z ubrania Agaty
odkrył jej nietuzinkowe walory urody,
nie było nam już na co czekać,
jak tylko szybko stopić tzw. "pierwsze lody"...
Dlatego z planowanego wcześniej odpoczynku
i ogrzania się po pracy w rodzinnym domu
szybciutko zrezygnowałem,
i chwytając swoją zziębniętą dłonią dłoń Agaty,
na pierwszy romantyczny spacer - randkę
swoją jak się wkrótce okazać miało
WIELKĄ "ŚNIEGOWĄ MIŁOŚĆ" zabrałem...
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?