18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ekonomiści przekonują ministra do swojego pomysłu reformy emerytur

Joanna Ćwiek
Za kilka lat emeryci będą żyć z opieki społecznej.
Za kilka lat emeryci będą żyć z opieki społecznej. fot. Wojciech Barczyński
Z Agnieszką Chłoń-Domińczak, współtwórczynią reformy emerytalnej i byłą wiceminister pracy, rozmawia Joanna Ćwiek

Jak pani ocenia ostatnie propozycje resortu pracy, dotyczące zmian w systemie emerytalnym? To nie jest chyba drobna korekta, a taką kilka tygodni temu zapowiadała minister Fedak?

Te pomysły są bardzo niespójne i dlatego trudno mi jest je oceniać. Na pierwszy rzut oka widać, że w przygotowywanej przez resort pracy nowelizacji ustawy bardziej chodzi o rozwiązanie bieżących problemów budżetu państwa, a nie naprawę systemu emerytalnego.

Czy jeśli te propozycje wejdą w życie, to w konsekwencji dojdzie do zlikwidowania kapitałowej części emerytur?

Na pewno zostaną silnie zmarginalizowane. Gdyby tak się stało, byłoby to bardzo niedobre dla przyszłych emerytów. W przedstawionych przez resort pracy propozycjach nie ma ani słowa o sposobie zarządzania ryzykiem demograficznym. Czyli nie wiadomo, skąd będą pieniądze na wypłatę emerytur, jeśli składki na ubezpieczenie, które co miesiąc wpływają do ZUS, nie wystarczą na sfinansowanie bieżących emerytur. Dziś oba filary emerytalne wzajemnie się uzupełniają. Jeśli sytuacja demograficzna jest kiepska, świadczenia ratują emerytury kapitałowe. Podobnie wtedy, gdy załamie się giełda i emerytury stopnieją, zawsze sytuację emerytów ratują świadczenia z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.

Czy to oznacza, że za 30 lat może nie być pieniędzy na wypłatę emerytur?

Nie, aż tak źle nie będzie, bo mimo wszystko w proponowanej nowelizacji jakiś próg wysokości emerytury zostanie zapisany. Inna sprawa, że te pieniądze, które będzie w stanie wypłacić emerytowi ZUS, tylko w niewielkim stopniu zastąpią pobierane wynagrodzenie. Może się okazać, że na emeryturze nie będzie za co żyć.

Moim zdaniem najbardziej zdumiewającym pomysłem, zaproponowanym przez minister Fedak, jest możliwość wycofania pieniędzy z II filaru w momencie ukończenia 55 lat dla kobiet i 60 dla mężczyzn. Myśli pani, że Polacy będą to robić?

Polacy nie są nauczeni myślenia o konieczności oszczędzania na emeryturę. Tylko nieliczni są objęci pracowniczymi programami emerytalnymi, a jeszcze mniej osób ma indywidualne konta emerytalne. Porównywanie więc Polski do takich krajów jak Niemcy czy Szwecja, gdzie myślenie o emeryturze jest czymś powszechnym, to jakieś nieporozumienie. Obawiam się, że finał tych zmian byłby taki, że Polacy wypłacą te pieniądze, przez kilka lat będą za nie żyć, a potem ostatecznie wylądują na garnuszku państwa.

Z tego, co pani mówi, wynika, że wprowadzając zaproponowane zmiany, rząd może załata bieżącą dziurę budżetową, ale w przyszłości znów będzie musiał zwiększyć wydatki na opiekę społeczną.

Trzeba liczyć się z tym, że w przyszłości opieka społeczna będzie musiała w jeszcze większym stopniu wspierać emerytów. Wystarczy policzyć - za dwukrotność najniższej emerytury, czyli dziś ok. 1300 zł, można się utrzymać w małych miejscowościach na Podlasiu, ale w dużych miastach takich jak Warszawa, Gdańsk czy Wrocław jest to już bardzo trudne.

Czy w najbliższym czasie możemy spodziewać się ostrego wystąpienia środowiska naukowego przeciwko propozycjom rządu?

Chociaż pomysł ten, delikatnie mówiąc, nie wzbudza entuzjazmu ekonomistów, w najbliższym czasie nie planujemy żadnej zmasowanej kampanii przeciwko pomysłom minister Fedak. Ale sytuacja jest dynamiczna i na razie nic do końca nie jest przesądzone. Obecnie staramy się jedynie pokazać, jakie konsekwencje mogą wiązać się z takimi zmianami oraz przedstawić swoje kontrpropozycje.

Przygotowujecie swój projekt zmian w systemie emerytalnym?

Razem z prof. Markiem Górą i dr. Maciejem Bukowskim opracowaliśmy pod koniec ubiegłego roku kompleksową propozycję zmian w systemie emerytalnym przy równoczesnym zachowaniu sposobu dywersyfikacji ryzyka demograficznego.

Co pani zdaniem należałoby poprawić w naszym systemie emerytalnym?

Przede wszystkim należy poprawić przepisy dotyczące benchmarku. Teraz jest on wewnętrzny, co oznacza, że towarzystwa emerytalne muszą swoje wyniki dostosowywać do wyników lidera. A taka sytuacja nie zmusza towarzystw emerytalnych do konkurowania między sobą o jak najlepsze wyniki. Podobnie powinniśmy zmienić także sposób wynagradzania towarzystw. Myślę, że zamiast zastanawiać się nad tym, czy zmniejszyć prowizje, które pobierają PTE, czy pozostawić je na dotychczasowym poziomie, lepiej uzależnić ich wynagrodzenie od osiąganych wyników.

Dużo mówi się też o zmianie sposobu inwestowania funduszy emerytalnych.

To kolejna sprawa. Trzeba w pierwszej kolejności stworzyć fundusze bezpieczne, w które inwestowane będą oszczędności tych osób, które zbliżają się do wieku emerytalnego.

A co z długiem publicznym? Punktem wyjścia do obecnej dyskusji nad zmianą systemu emerytalnego było właśnie to, że OFE, kupując obligacje, powiększają zadłużenie państwa.

My proponujemy zmianę sposobu liczenia długu publicznego. Uważam, że wszystkie zobowiązania państwa - i te jawne, i te ukryte - powinny zostać ujawnione. Natomiast dług, który generują OFE, nie powinien być liczony do długu publicznego, bo ma on nieco inny charakter.

Czy rząd jest zainteresowany tymi propozycjami?

Już od pewnego czasu rozmawiamy na ten temat z ministrem Rostowskim i jest on nim zainteresowany.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto