Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Chcesz otworzyć własny food truck? Dobry pomysł to dopiero początek

Redakcja
Chcesz otworzyć własny foodtruck? Dobry pomysł to dopiero początek
Chcesz otworzyć własny foodtruck? Dobry pomysł to dopiero początek Szymon Starnawski / Polska Press
Pot, łzy, krew, ale także sporo radości i nie najgorsze zarobki - na to wszystko możesz liczyć jeśli osiągniesz sukces w food truckowym biznesie. Zobacz, jak w praktyce wygląda rynek mobilnych “jadłobusów”.

Musisz zainwestować, by móc zarobić
Masz pomysł na własny foodtruck? Zanim ktokolwiek będzie mógł spróbować tego, co chcesz sprzedawać, musisz wyposażyć się w odpowiedni sprzęt. Jeśli planujesz produkować lemoniadę, lody lub gorące napoje, być może wystarczy ci jedynie odpowiednio przystosowany rower. Do handlowania bugerami, zapiekankami czy pierogami niezbędny będzie w pełni wyposażony bus, a to oznacza koszty. - Foodtrucki zrobiły się do tego stopnia modne, że za trzydziestoletniego Mercedesa można zapłacić nawet 50 tysięcy złotych. Podejrzewam, że nasz foodtruck wart byłby około 70 tysięcy. To był autobus miejski. Kupiliśmy go pod granicą. Wcześniej woził ludzi, miał fotele, miejsca siedzące. Usunęliśmy fotele, założyliśmy roletę, wszystko w środku sami zrobiliśmy - przyznaje pomysłodawca Momo-smak, Jacek Mazut, który zdecydował się na dużo popularniejszy wśród foodtruckowców wariat samodzielnego remontu i przystosowania swojego “miejsca pracy”.

Z Sanepidem można się dogadać
Wbrew potocznemu wyobrażeniu Inspekcja Sanitarna obchodzi się z “jadłobusami” wyrozumiale. Foodtruckowcy pocieszają, że jest lepiej niż mogłoby się wydawać - Na forach internetowych ludzie panikują, opowiadając jak to jest ciężko z sanepidem. To nie prawda. Panie z sanepidu są bardzo miłe. Mamy już trzy foodtrucki i nigdy nie było problemu z odbiorem - mówi Jacek Mazut. Niezależnie od życzliwości pracowników Inspekcji Sanitarnej, nasz biznes musi zostać przez sanepid “odebrany”, a to oznacza, że musi spełniać wymogi stawiane punktom gastronomicznym. Będziemy potrzebowali ciepłej wody w kranie, odpowiedniej ilości zlewów czy szafki na ubranie. O ile nasz foodtruck daje się utrzymać w czystości, a my spełnimy powyższe wymogi, możemy spać spokojnie. Choć, jeśli nasz biznes się uda, na sen nie będziemy mieli czasu.

Praca, praca i jeszcze więcej pracy
Prowadzenie własnego, szczególnie dobrze prosperującego biznesu, wiąże się zawsze z mnóstwem pracy. Nie inaczej jest w przypadku foodtrucków. - Imprez jest w sezonie mnóstwo. Ja wolnego nie mam. Pracuje 7 dni w tygodniu. Zimą trochę odpocząłem, teraz już nie ma na to szans - wyznaje Jacek Mazut i trudno nie przyznać mu racji.

W ciepłe dni Foodtrucki przyciągają rzesze spragnionych dobrego jedzenia klientów, skłonnych zapłacić nieco więcej za wysokiej jakości jedzenie. Nie odstraszają ich nawet długie kolejki. - W dzień jak dziś myślę, że z 500 porcji dziennie wydamy. Czasem staje przy piecu o 12, odchodzę od niego o 22. Bywa, że nawet do toalety nie mam czasu iść, nie mówiąc o zjedzeniu obiadu. - kontynuuje twórca pierożkowego jadłowozu.

Nie tylko trudności
Oczywiście, nikt nie otwierałby własnej przenośnej gastronomii, gdyby była ona jedynie pasmem niekończących się problemów. Sukces na rynku foodtruckowym wiąże się jednak z wymiernymi korzyściami i to nie tylko finansowymi. - W zeszłym roku zwiedziłem całą Polskę. W całym swoim życiu nie byłem w tylu miejscach, co w zeszłym sezonie - Wrocław, Kraków, Kalisz, Gdańsk…teraz mamy kalendarz aż do jesieni zapełniony - wymienia Jacek Mazut.

Ci, którym się powiodło tworzą dziś własne, dobrze rozpoznawalne marki. Niektórzy foodtruckowcy z czasem otwierają własne restauracje, poszerzają asortyment, zaczynają zatrudniać większą ilość pracowników, kupować nowe samochody.

Dobry pomysł plus szczypta pasji
A czego będziemy potrzebować by osiągnąć sukces? Z pewnością dobrego i oryginalnego pomysłu, który pozwoli nam przebić się na już i tak mocno zagęszczonym rynku. Przyda nam się także sporo pasji. - Albo ktoś odniesie sukces albo pobawi się 2-3 lata i odchodzi. To bardzo ciężki rynek z uwagi na ograniczenia miejskie, warunki atmosferyczne. To nie jest takie proste. Nie wystarczy kupić sobie ciężarówki. To zajęcie dla pasjonatów, zabawa dla wytrwałych. Większość osób, które poznałem to właśnie tacy pasjonaci - mówi Marcin Gołąbek.


od 12 lat
Wideo

echodnia Ksiądz Łukasz Zygmunt o Triduum Paschalnym

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto