Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bale karnawałowe na Śląsku na przestrzeni lat

Henryka Wach-Malicka
Lata 60. ubiegłego wieku. Choć za oknem komuna, bawiono się w najlepsze
Lata 60. ubiegłego wieku. Choć za oknem komuna, bawiono się w najlepsze arc
Bal to bal! Szczególna, choć nie do końca zdefiniowana, kategoria towarzyska. W zależności od epoki, bale bywały ekskluzywne albo... ogólnozakładowe. Tłumne albo kameralne. O tym, jak i gdzie bawiliśmy się w karnawale przez minione lata, pisze Henryka Wach-Malicka.

Od innych spotkań towarzyskich, bale różnią się głównie datą i charakterem. Organizuje się je przede wszystkim w karnawale, a stroje obowiązują eleganckie. Z tym bywa zresztą różnie, bo pojęcie balu bardzo nam się zdemokratyzowało!

JW Marszałkowa zaprasza
Pomysły na karnawałowe balowanie zmieniają się, mniej więcej, co pokolenie. Dziś na topie są imprezy klubowe i domówki, oraz wielkie spotkania plenerowe, gromadzące tysiące uczestników. Wcześniej, przez pół wieku królowały bale środowiskowe i zabawy zakładowe. A przed II wojną światową - bale "w najświetniejszym stylu" i maskarady, na których wytworność strojów szła o lepsze z wyszukanym menu. O renomie balu świadczyły tyleż autentyczne strusie pióra w koafiurach dam, co "kawior astrachański, homary koronne i pasztety z wątroby gęsiej" na stołach. Tak przynajmniej w ogłoszeniu z 1925 roku reklamowała się katowicka restauracja "Otto Rasner" na łamach "Polonii".

Największe wzięcie miały jednak (i chyba mają do dziś) tzw. bale oficjalne. O zaproszenie na wielki bal w sali recepcyjnej (dziś: marmurowej) nowego gmachu Sejmu Śląskiego, w latach 20. XX wieku ubiegano się jak, nie przymierzając, o odznaczenie państwowe. Taki blankiecik świadczył przecież o pozycji politycznej, wpływach i koneksjach. Kto nie dostał się na urzędowe parkiety, ten startował po zaproszenie na zabawę, objętą jakimś innym ważnym patronatem. "Goniec Śląski" donosił w 1922 roku: "Pod protektoratem JW Pani Marszałkowej Wolnowej odbędzie się (w Teatrze Polskim w Katowicach) najhuczniejszy, najbarwniejszy Bal Maskowy. Niech więc każdy pobieży, aby być uczestnikiem "

Bal u Franza
Imprezy pod gołym niebem uchodziły w tamtych czasach za objaw złego smaku. Albo kiepskiej kondycji finansowej, bo kto miał pieniądze, ten bawił się w hotelach i restauracjach. Na ich liście królował niepodzielnie hotel Graf Reden w Królewskiej Hucie. Nawiasem mówiąc, w jego murach bawimy się po dziś dzień, bo w zabytkowym gmachu mieści się obecnie... Teatr Rozrywki! Jego (hotelu, rzecz jasna) właścicielem był Franz Oppawski (zwany pięknym Franzkiem), zaprzyjaźniony z najbardziej wpływowymi osobistościami po polskiej i po niemieckiej stronie granicy. A zdobycie biletu na bal było wyczynem, choć organizowano tu imprezy-giganty, nawet na 2 tysiące osób. Innym modnym miejscem tamtych karnawałowych szaleństw były: "Reichshalle" , hotel Sawoy, Hotel Europejski, a przede wszystkim katowicki hotel Monopol, który mógłby pojawić się w naszej balowej opowieści pod każdą właściwie datą; jako jeden z nielicznych organizował karnawałowe zabawy przez długie dziesięciolecia.

Frak idzie do lamusa
Powojenna rzeczywistość, choć zgrzebna i biedna, nie osłabiła w narodzie ciągot do zabawy. Karnawał 1946 był huczny, kolorowy i urozmaicony. Śląsk stał się przystanią dla wielu przybyszy z Kresów, dlatego w Gliwicach, Bytomiu czy Katowicach pojawiły się bale z nostalgicznym dopiskami, np. "w lwowskim stylu". Czynne były liczne restauracje z przedwojennym rodowodem - "Dziennik Zachodni" (30 grudnia 1945) donosił, że w "Sawoyu" ozdobą zabawy będzie Chór Juranda, a w "Colosseum", wystąpi Stefcia Górska i Stefan Witas - popularni wówczas warszawscy aktorzy estradowi. W błyskawicznym tempie powstawały nowe kawiarnie, oferujące zabawy w znacznie mniej uciskającej etykiecie ("fraki nie są konieczne"). Elegancji stroju mało kto zresztą przestrzegał, bawiono się w tym, co kto miał, butów narciarskich nie wyłączając.

Do tradycji nawiązywał natomiast bal łyżwiarski, zorganizowany na katowickim Torkacie. Od przedwojennych różnił się tym, że nie miał w ofercie "dancingu i wybornego jedzenia", tylko "popisy czołowych sportowców katowickiej Stali". Ale z dziennikarskich sprawozdań wynika, że "ogólnie było bardzo przyjemnie".
I hutnicy, i medycy.

Powoli rodził się obyczaj balu środowiskowego, którego apogeum przypadło na lata 60. XX wieku. W balowe szranki stawali, nieomal jak w propagandowej pieśni, wszyscy. Prawnicy i lekarze, aktorzy i górnicy, sportowcy i naukowcy. Rzecz jasna, nie razem, tylko z osobna, bo to były tzw. bale branżowe. Miały swój klimat i fajną atmosferę, bo towarzystwo znało się dobrze i jeden drugiego pilnował przed nadmiernym upojeniem. A jak już do upojenia doszło, to i tak rzecz zostawała między swoimi... To jednak zdarzało się naprawdę sporadycznie. Generalnie bale branżowe, w opozycji do szarości dnia codziennego, były eleganckie, a nawet wytworne. W Rybniku do dziś pamięta się bale prawników, organizowane przez Józefa Musioła, późniejszego sędziego Sądu Najwyższego. Ci, co w nich brali udział, mówią krótko: "zabawa z klasą, atmosfera ekstra".

Redaktor Tadeusz Kijonka też wspomina taki bal, na który przybył ze swoją świeżo poślubioną małżonką Zofią, studentką Wydziału Górniczego:
- Żegnaliśmy hucznie rok 1966, bal odbywał się w Teatrze Rozmaitości, nieistniejącej już scenie Teatru Śląskiego, przy dzisiejszej ulicy Staromiejskiej. To był bal aktorów i ludzi kultury, na który zostałem zaproszony jako redaktor "Poglądów". O północy poloneza, poprowadził sam Bolesław Mierzejewski, czołowy amant polskiego filmu przedwojennego, a wówczas aktor katowickiej sceny. Mistrz Bolesław, odziany we frak, wyglądem przypominał prezydenta Mościckiego i wiódł korowód z niebywałym wdziękiem. W ogóle atmosfera była urocza i dowcipna, prawdziwe karnawałowa - dodaje Tadeusz Kijonka.

Bale środowiskowe przetrwały tu i ówdzie do dziś. Bawią się wykładowcy i studenci wyższych uczelni, kręgi biznesowe, towarzystwa lekarskie. Inaczej niż wtedy, bo i czasy inne, ale kto się wybierze, na ogół nie żałuje.

Sami swoi albo varietes
Mniej ekskluzywną, ale do dziś wspominaną z sentymentem, odmianą balu karnawałowego, była zabawa zakładowa. Zdecydowanie tańsza od wieczoru, spędzonego na przykład w modnym do lat 90. XX wieku, katowickim Hotelu Polonia. Bal zakładowy odbywał się najczęściej w miejscowym domu kultury, albo reprezentacyjnej sali... konferencyjnej, w której mównicę zamieniano na podium dla orkiestry. Firma dopłacała do imprezy, a jak bal zaszczycały miejskie albo wojewódzkie władze partyjne, bywało wręcz wytwornie. Do tańca przygrywała prawdziwa orkiestra, których zresztą mieliśmy w regionie zatrzęsienie. I bynajmniej nie były to orkiestry dęte, tylko pierwszorzędne zespoły big-bandowe.

Kto nie chciał jednak bawić się z kolegami, których wczoraj widział w pracy i miał ich tam zobaczyć w najbliższy poniedziałek, ten wybierał zabawę karnawałową w tzw. lokalu gastronomicznym. Bawiono się w nowych hotelach, m.in. Katowice i Silesia. Przez lata, rekordy popularności biła katowicka Restauracja Varietes "U Michalika", dysponująca dużą salą i dobrym jedzeniem. Miała wiernych bywalców, którzy przez następną dekadę z bólem obserwowali kurczenie się jej oferty.

Koniec lat 90. XX wieku przyniósł nową modę - komercyjne imprezy karnawałowe w instytucjach kultury. Okazało się, że spektakl czy koncert, a potem kolacja i toast z aktorami, z miejsca zyskały popularność, mimo wysokich cen biletów.
Jeśli bal, to charytatywny.

Przełom wieków to już początek zapotrzebowania na bale o coraz większej liczbie uczestników. Aktor Jacenty Jędrusik bywał mistrzem ceremonii nie tylko na scenie w musicalu "Kabaret". Z sukcesem prowadził też dziesiątki zabaw karnawałowych, ma więc sporą wiedzę na ten temat.

- Jednymi z większych imprez tego typu - mówi - były bale w katowickim Spodku. Kiedyś byłem tam czwartym z rzędu wodzirejem, czyli zaczynałem pracę około godziny 4 nad ranem. A naród bawił się na całego! Wróciły też do łask bale charytatywne. Przez kilkanaście lat, organizowała je np. Starochorzowska Fundacja Kultury, dochody z zabawy przeznaczając na potrzeby służby zdrowia w mieście - dodaje aktor.

Wielkie bale to dziś rzadkość, choć oczywiście bywają. Równo rok temu wielki bal charytatywny zorganizował Śląski Urząd Wojewódzki, szczytne cele z dobrą zabawą łączą biznesmeni i członkowie rozmaitych towarzystw. Generalnie jesteśmy już jednak w innej epoce. Inaczej się bawimy, rzadziej celebrujemy karnawałowe obyczaje i mamy do wyboru tysiące nowych pomysłów na zabawę. Ale karnawał to karnawał, a hasło "Rok umiera, rok się rodzi, grać panowie, smutek szkodzi" nie straciło na aktualności. A tak dla porządku - to tytuł koncertu karnawałowego Radia Katowice, nadanego... 70 lat temu!

Materiały archiwalne pochodzą ze zbiorów Biblioteki Śląskiej

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dni Lawinowo-Skiturowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto