Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Skoki narciarskie: Mamut zrzucił Polaków z podium. I to dwa razy!

Marcin Czernek, Przemysław Franczak
W piątek wydawało się, że Adam Małysz ma już w kieszeni pierwszy w karierze medal mistrzostw świata w lotach narciarskich. Zastanawiano się jedynie, jakiego koloru i głośno mówiono, że rzuci rękawicę prowadzącemu na półmetku rozgrywanych w Planicy zawodów - konkurs składał się z czterech serii - niezwyciężonemu Szwajcarowi Simonowi Ammannowi.

Dzień później stała się jednak rzecz niewytłumaczalna. Polak stracił nagle formę, rezon i miejsce na podium. Słoweński mamut zrzucił go z grzbietu na 4. miejsce, a żal był tym większy, że brązowy medal umknął mu o włos. O 0,4 punktu, czyli około 35 centymetrów. Wygrał - jak on to robi?! - Ammann.

Wkurzony Polak

Adam załamany przyglądał się radości rywali. W siódmym niebie był zwłaszcza ten, który na słabości Małysza zyskał najwięcej, czyli Anders Jacobsen. Norweg wskoczył na trzecie miejsce. Srebro zdobył Austriak Gregor Schlierenzauer.

- Jestem strasznie zawiedziony i wkurzony. Taka szansa na medal może już się nie powtórzyć - mówił po konkursie smutny Polak.

W swoich przewidywaniach nieco rozminął się z prawdą, bo wczoraj w konkursie drużynowym nasza reprezentacja chwilami przechodziła, a w zasadzie - przeskakiwała, samą siebie. Brązowy medal znów był na wyciągnięcie ręki - świetnie prezentował się Kamil Stoch, który wynikiem 222,5 metra pobił swój rekord życiowy w długości skoku - ale tym razem sukces zniknął z horyzontu po występie Łukasza Rutkowskiego. W drugiej serii zakopiańczyk nie poradził sobie z kiepskimi warunkami, osiągnął 143 metry i pogrzebał nasze nadzieje na podium. Skończyło się na... 4. pozycji.

- Po prostu sakramencki pech. Na pewno nie będę obwiniał Łukasza o to, że nie mamy medalu - mówił na gorąco Małysz.

Stoch: To manipulacja

Rutkowski nie został kozłem ofiarnym również dlatego, że skakał przy bardzo niekorzystnym wietrze. - W tych okolicznościach nie mógł dobrze skoczyć. Uważam, że sędziowie dopuścili się manipulacji, bo po Łukaszu miał skakać Fin Muotka i jego w tych warunkach nie puścili - pieklił się Stoch.

Moutka też skoczył słabo, ale i tak ponad 20 metrów dalej niż Rutkowski. W tym momencie szanse na dogonienie Finów zmalały niemal do zera i to oni cieszyli się z 3. miejsca. Zwyciężyli Austriacy przed Norwegami.

Co ciekawe, we wczorajszym konkursie Małysz znowu pokazał niezłą formę. Tym trudniej jest wyjaśnić jego zapaść dzień wcześniej. Mina jego trenera Hannu Lepistoe, który jeszcze w piątek przekonywał, że Adam powalczy z Ammannem o złoto, też przypominała wielki znak zapytania.

- Jeszcze seria próbna w sobotę nie wskazywała na to, że może stracić medal, ale już w pierwszym skoku konkursowym zabrakło odpowiedniego rytmu na progu. Jeszcze gorzej wyglądało to podczas drugiego skoku. Szkoda, bo Adam bardzo tu liczył na medal, ale cóż taki jest sport. Wszystkiego nie da się przewidzieć i zaplanować - stwierdził fiński szkoleniowiec. - Co zawiodło? Odbicie nie miało takiej siły jak wcześniej.

To sprawiło, że Małysz ledwie przeskakiwał 211. metr, gdy tymczasem jego najgroźniejsi rywale fruwali za 230. Niewiarygodny Ammann, który w tym sezonie zdobył niemal wszystko, był nawet bliski pobicia rekordu świata. Skoczył 236,5 metra i musiał lądować w głębokim przysiadzie. Do najlepszego wyniku w historii Bjoerna Einera Romoerena zabrakło mu 2,5 m.

Nadal z Lepistoe

Na otarcie łez Adamowi została informacja, że w przyszłym sezonie nadal będzie pracował z Lepistoe. Ich głównym celem będą MŚ w Oslo. Na razie jednak Małysz myśli o urlopie, choć zanim go rozpocznie, to 25 i 26 marca wystartuje w mistrzostwach Polski w Zakopanem.


Wyniki MŚ w lotach w Planicy

Konkurs indywdualny:
1. Simon Ammann (Szwajcaria) 935,8 (215,5/216,5/227,0/236,5);
2. Gregor Schlierenzauer (Austria) 910,3 (209,5/205,0/222,5/230,5);
3. Anders Jacobsen (Norwegia) 894,0 (217,0/194,5/230,5/227,5);
4. Adam Małysz 893,6 (217,5/215,0/211,0/211,5);
5. Robert Kranjec (Słowenia) 873,5 (223,5/203,5/212,5/222,5);
6. Wolfgang Loitzl (Austria) 865,3 (207,0/211,5/213,5/200,0);

... 16. Kamil Stoch 770,0 (186,5/207,5/203,5/218,0).

Konkurs drużynowy
1. Austria 1641,4 pkt (Loitzl 183,5/206; Morgenstern 215,5/198; Koch 184,5/217,5; Schlierenzauer 226,5/231)
2. Norwegia 1542,3 (Jacobsen 202/217,5; Bardal 179,5/189,5; Evensen 197,5/193,5; Romoeren 214,5/201,5)
3. Finlandia 1474,3 (Happonen 202,5/213,5; Muotka 191/166,5; Hautamaeki 195,5/ 194,5; Olli 215/190,5)
4. Polska 1452,5 (Stoch 197,4/222,5, Rutkowski 188,5/143, Hula 192,5/179, Małysz 218,5/213,5).


Adam Małysz: Byłem załamany swoimi skokami

Z Adamem Małyszem rozmawia w Planicy Marcin Czernek

Z Planicy wyjeżdża pan z dwoma czwartymi miejscami. Do medali w konkursie indywidualnym i drużynowym zabrakło niewiele. Rozgoryczenie jest duże?
Tak, bo przed mistrzostwami liczyłem zdecydowanie na więcej. W obu przypadkach były wielkie szanse na podium i strasznie żałuję, że żadna nie została wykorzystana.

Co się stało w sobotę? Miał pan walczyć z Simonem Ammannem o złoty medal, a skakał o wiele gorzej nie tylko od niego, ale i innych zawodników z czołówki.
Po prostu coś nie wyszło. Moje skoki w konkursie drużynowym pokazały jednak, że to był tylko wypadek przy pracy, choć szkoda, że zdarzył się akurat w takim momencie. Gdybym skakał tak jak dzień wcześniej i były podobne warunki, to była nawet szansa na walkę o złoto z Ammannem. Stało się inaczej... Byłem załamany moimi sobotnimi skokami. Liczyłem zdecydowanie na więcej.

Konkurs drużynowy?
Walczyliśmy ostro, ale trochę zabrakło. Szkoda tego zepsutego skoku Łukasza Rutkowskiego. Gdyby ściągnęto go z belki i zaczekano na lepsze warunki, to pewnie skoczyłby o wiele dalej i tych punktów byłoby o wiele więcej. To czwarte miejsce jakoś nas prześladuje.

Ma pan pecha jeśli chodzi o starty w mistrzostwach świata w lotach. Nigdy nie zdobył pan na nich medalu, choć akurat to czwarte miejsce jest dla pana najlepsze w karierze.
Zgadza się, ale powiedzmy sobie szczerze, że to miejsce z Planicy mnie zupełnie nie satysfakcjonuje. Niedosyt mam ogromny. Ammann był jednak nie do pokonania. Zresztą wszyscy tutaj bili swoje rekordy życiowe. A ja? Jeśli marzyłem o medalu, to powinienem skakać o wiele lepiej.

Jak pan ocenia swoje nowe zapięcia i funkcjonowanie nowego systemu punktacji skoków?
Zapięcia nie miały wpływu na moje skoki. Zdały swój egzamin, ale jeszcze muszę się nauczyć na nich skakać. Jeśli chodzi o system punktowania to uważam, że jeszcze dużo mu brakuje do doskonałości. Działa w miarę tylko wtedy, gdy warunki są dosyć równe. Gdy przychodzi większy wiatr, wówczas są błędy. Wydaje mi się poza tym, że te zmiany ustawienia wysokości belki sprawiają, że zawody tracą na atrakcyjności. My skoczkowie nie mamy jednak na to wpływu, więc zobaczymy jak to dalej się potoczy.

Jakie ma pan plany na najbliższe dni i czy myśli pan już o przygotowaniach do nowego sezonu?
Czekają mnie jeszcze ostatnie zawody w tym sezonie, czyli mistrzostwa Polski. Potem muszę przede wszystkim odpocząć i pobyć z rodziną. Nie ukrywam, że jestem zmęczony minionym sezonem, który był bardzo napięty i wymagał dużego wysiłku. Mimo niepowodzenia w Planicy to uważam, że ze względu na medale zdobyte na igrzyskach i dobre występy w Pucharze Świata to był to dla mnie bardzo udany sezon. Jeśli chodzi o przygotowania do nowego sezonu to jeszcze nie zastanawiałem się jak one będą wyglądać, ale na pewno wiem, że latem będę nadal testował nowe wiązania.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Skoki narciarskie: Mamut zrzucił Polaków z podium. I to dwa razy! - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto