Iwanek domagał się od Pietrzykowskiego przeprosin, bo jego zdaniem naraził on na szwank jego dobra osobiste, publikując artykuły na temat współpracy naukowca z SB. Szczególnie dotknięty poczuł się Iwanek informacjami na temat inicjowania przez niego antylustracyjnej krucjaty.
Pietrzykowski zabrał głos w sprawie Iwanka m.in. w tekście "Nie mogę milczeć", opublikowanym w "Gazecie Uniwersyteckiej". Wczoraj sąd uznał, że choć rzeczywiście prof. Iwanek był inicjatorem akcji przeciwko lustracji, to nie w Instytucie, którym kieruje, jak pisał Pietrzykowski, lecz na forum Rady Wydziału Nauk Społecznych. Właśnie za ten błąd na łamach wspomnianej gazety były wojewoda ma przeprosić Iwanka .
- Cieszę się z wyroku sądu, bo potwierdza wszystkie moje oceny, ale nie przeproszę swojego adwersarza i będę się odwoływał - powiedział Pietrzykowski, który szusował wczoraj na nartach w Słowacji. - Zresztą sąd ograniczył przeprosiny do jednego pisma, bo z tego, co wiem profesor Iwanek chciał, bym to uczynił w kilku gazetach. Ta sprawa to jakieś kuriozum. Prof. Iwanek przyznał się do współpracy z SB i nawet na ten temat wywiadów udzielał.
Prof. Iwanek ze spokojem wysłuchał orzeczenia sądu i był umiarkowanie zadowolony.
- Muszę wnikliwie przeczytać uzasadnienie wyroku - powiedział prof. Iwanek. Jego zdaniem sąd przyznał mu rację w najważniejszej sprawie: - Odrzucono sugestię jakobym poprzez służbową podległość zmuszał podwładnych do przyjmowania określonych postaw - stwierdził Iwanek.
Dodajmy, że wciąż na finał czeka sprawa wytoczona przez Iwanka obecnemu europosłowi PiS Markowi Migalskiemu, który jako pracownik Instytutu Dziennikarstwa był podwładnym Iwanka i ujawnił jego agenturalną przeszłość, kwestionując publicznie (m.in. w programie Bronisława Wildsteina) jego kwalifikacje moralne i naukowe do kierowania Instytutem Nauk Politycznych i Dziennikarstwa.
- Powiedziałem wtedy, że był tajnym współpracownikiem SB i że w związku z tym nie powinien być dyrektorem - mówił Migalski. - W efekcie jednak prof. Iwanek został szefem Instytutu i otrzymał w głosowaniu miażdżącą przewagę. Dwudziestu dwóch pracowników było "za" a dwóch, w tym ja, "przeciw".
Właściwie wtedy zaczęła się między Migalskim i Iwankiem otwarta wojna. - Przestałem mu mówić dzień dobry, bo na moje powitanie nie odpowiadał - wyjaśniał Migalski.
Teraz spór obu panów ma rozstrzygnąć sąd. Sprawa została jednak zawieszona do czasu aż Parlament Europejski wypowie się w kwestii odebrania Migalskiemu immunitetu. Może to potrwać kilka miesięcy.
Jednak panowie o sobie nie zapominają. Tuż po skierowaniu przez Iwanka sprawy do sądu Migalski na swoim blogu napisał: Iwanek, opętało cię? Siedź na czterech literach i pisz książki, a nie pisma procesowe. Chyba że brakuje ci mojego widoku i chcesz mnie koniecznie parę razy zobaczyć.
- Nie będę komentował tych wpisów. Ich styl i forma są wystarczającym komentarzem - mówi prof. Iwanek, który zapewnia że nie zamierza składać broni. - Merytorycznie nie wygra, to próbuje medialnie - uważa z kolei Migalski.
Katastrofa śmigłowca z prezydentem Iranu. Co dalej z tym krajem?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?