W sumie przez blokadę opóźnienia miało dziewięć pociągów. - Wnuczka mi zamarza, czekamy 40 minut na pociąg - skarżyła się Elżbieta Michalczyk z Gliwic.
- Jak nas wszystkich zwolnią, to dopiero ludzie będą narzekać, bo połowa pociągów i tak nie będzie jeździła, jak nie będzie komu ich obsługiwać - odpowiadali kolejarze.
Prawie stu związkowców z kolejarskiej Solidarności na tory wyszło o godz. 12.15 w proteście przeciw zwolnieniom w spółce Przewozy Regionalne. Wedle ich doniesień, docelowo ma zostać zwolnionych nawet 2 tys. osób, z tego ok. 300 na Śląsku, a 100 miało już otrzymać wypowiedzenia.
- Byliśmy zapewniani, że na kolei nie będzie masowych zwolnień, tymczasem prowadzone są od listopada. Powinniśmy usiąść do stołu i wypracować porozumienie, rozmawiać, a takiej woli brakuje ze strony zarządu. Solidaryzujemy się też z kolegami, którzy od tygodnia prowadzą w tej sprawie protest głodowy w Warszawie - tłumaczy Henryk Grymel, przewodniczący Krajowej Sekcji Kolejarzy NSZZ Solidarność. Zarząd Przewozów Regionalnych sprawy zwolnień komentować nie chciał, a wczorajszym protestem jest zaskoczony.
- Niezrozumiałe są zarzuty, dotyczące braku informacji na temat restrukturyzacji. Spotkania z przedstawicielami wszystkich związków są prowadzone w formie dialogu społecznego, cyklicznie. Omawiamy m.in. sprawy pracownicze - odpowiada Piotr Olszewski, rzecznik prasowy spółki.
Kolejne spotkanie zarządu ze związkowcami odbędzie się dziś w Warszawie, stąd w opinii zarządu blokada torów i trwająca od 14 grudnia głodówka są bezzasadne.
Związkowcy odpowiadają, że tylko drastyczne środki dadzą ich szefom do myślenia. Zapowiadają, że może dojść do eskalacji protestu, nawet najazdu na siedzibę zarządu w stolicy. Uspokajają przy okazji pasażerów, że przed świętami, podobnych do wczorajszej blokad nie będzie.
- Ani protestów, ani utrudnień dla pasażerów. Nie chcemy psuć naszym klientom świąt. Godziny, które wybraliśmy na blokadę, wybraliśmy mając ich na uwadze. Między 12.15 a 13 ruch pociągów nie jest tak nasilony - przekonywał Grymel. Te tłumaczenia nie uspokajały wczoraj podróżnych, którzy dalecy byli od poparcia protestujących.
- Rzadko jeżdżę pociągami, wygląda na to, że słusznie - mówiła Michalczyk.
- Blokada torów to działanie na szkodę pasażerów, a to nie oni są stroną sporu - ocenia Krzysztof Kuś, społecznik występujący w obronie praw pasażerów kolei. - Taki protest jest bez sensu. Związkowcy zwracają się przeciw pasażerom, bo to oni na blokadzie cierpią najbardziej. Są inne, bardziej cywilizowane formy protestu, a została wybrana najgorsza. Taki protest w momencie, kiedy obowiązuje nowy rozkład jazdy, więcej połączeń, i kolej chce przyciągnąć do siebie pasażerów, to pudło. Bo pasażerowie tracą zaufanie do kolei - dodaje.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?