Przygotował ją Instytut Pamięci Narodowej w Katowicach pod hasłem "Proces o pacyfikację śląskich kopalń. Dwie dekady walki o prawdę historii rozjechanej czołgami". Na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego spotkali się historycy, dziennikarze, prawnicy i świadkowie tamtych wydarzeń.
Wszyscy zadawali sobie dwa zasadnicze pytania: dlaczego doszło do użycia broni i co przyczyniło się do tego, że osądzenie winnych trwa tak długo. Do dzisiaj proces Czesława Kiszczaka, który kierował w okresie stanu wojennego resortem spraw wewnętrznych, nie został zakończony.
- Przez dwadzieścia lat nie można osądzić znaczenia jednego wydanego przez Kiszczaka dokumentu, który dał moc sprawczą właśnie takim jednostkom jak pluton specjalny - mówił z goryczą Janusz Margasiński, oskarżyciel posiłkowy w procesie o pacyfikację śląskich kopalń.
Ustalono jednak w sposób nie budzący wątpliwości, że górnicy z Wujka nie zginęli dlatego, że zomowcy mogli czuć się przez nich bezpośrednio zagrożeni.
Jednego z górników zabito w odległości 100 metrów od strzelającego, inny dostał kulę w plecy. Zginęło dziewięciu górników, a 21 zostało rannych.
Niestety, nie można ustalić, z czyjej konkretnie broni padły śmiertelne strzały. Prokuratura wojskowa postarała się o to, żeby pociski wyjęte z ciał poległych zaginęły.
IPN oskarża teraz wojskowych prokuratorów o to, że niszczyli dowody.
Trzy procesy ciągnęły się tak długo, bo nie można było stwierdzić, który zomowiec zabił, a który ranił. Ale lekarzom opatrującym górników udało się zachować dwa pociski; jeden z nich - oprawiony przez jubilera - udawał biżuterię. W ten sposób doczekał procesu.
W 1982 roku Prokuratura Garnizonowa w Gliwicach uznała, że pluton specjalny zabijał górników w obronie koniecznej, a sąd Śląskiego Okręgu Wojskowego wkrótce potem ukarał przywódców strajku kilkuletnimi wyrokami więzienia. Dopiero w 1989 roku speckomisja Jana Rokity ustaliła fakty, które pozwoliły na odkrycie prawdy. Dzisiaj wiadomo, że chociaż ostrą amunicję mieli także niektórzy milicjanci i żołnierze, zabijał pluton specjalny, oraz to, że jest to zbrodnia, która się nigdy nie przedawni. Winni po wielu latach ponieśli kary, chociaż nie wszystkie mroczne tajemnice tej tragedii zostały wyjaśnione. Historycy nadal mają sporo do zrobienia.
- Wydarzenia w kopalni Wujek w grudniu 1981 roku ukazują dramaty całego społeczeństwa sprowokowanego stanem wojennym - podkreślała prelegentka Teresa Semik, dziennikarka naszej gazety, która od lat bada sprawę Wujka. - Jeden z dowódców wojskowych zeznał przed sądem, że podlegli mu żołnierze nie chcieli w czasie akcji opuszczać wozów bojowych, mimo wydawanych komend. Tłumaczyli się, że pochodzą ze Śląska, a w kopalni strajkują znajomi i nie chcą, by ich zobaczyli w roli napastników. Dowódca cynicznie polecił żołnierzom założyć maski przeciwgazowe.
Kościół a kultura niezależna
Dzisiaj na Jasnej Górze o godz. 12 w Kaplicy Różańcowej, rozpocznie się konferencja "Kościół a kultura niezależna". Organizuje ją katowicki oddział IPN. Wykłady przygotowali m.in. Jan Żaryn i Roman Graczyk.
Pismak przeciwko oszustom - fałszywe strony lotniska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?